poniedziałek, 19 lipca 2010

Tymczasowy synek






Mąż zapalił znicz na grobie pani Jarugi-Nowackiej którą znał osobiście a Przemko ma nawet z nią zdjęcie jak miał 4 latka.






Przez 11 dni miałam dodatkowego synka w domu, wzięliśmy chłopca z Litewskiego Domu Dziecka i mieszkał z nami. Tak zaplanowaliśmy jego "tymczasową adopcję" aby termin przypadł na najciekawszy moment, wyjazd do Warszawy przy okazji mężowskiego zlotu fanów ELO w Brwinowie. Biwakowaliśmy pod namiotem, to było pierwsze spanie pod namiotem Tomka, bo tak ma na imię. Pierwszy raz widział Warszawę, załatwiliśmy przepustki do Sejmu i zobaczył od środka wszystko, byliśmy na Powązkach, w ZOO, zwiedzaliśmy stare miasto. Oczywiście obowiązkowo chłopcy musieli przejechać się metrem. W planach było także zwiedzenie redakcji gazety NIE, ale czas już nie pozwolił. Tomcio zwierzył mi się że marzy o wędce....i... dostał od mojego taty :) (spytałam czy nie ma jakiejś na zbyciu)W domu rozkładał ją chyba sto razy hihi. Myślę że mimo że był krótko z nami to będzie miło wspominał wakacje spędzone w Polsce. Za to mój najmłodszy synek dostarczył nam kupę śmiechu w czasie odpoczynku pod Pałacem Kultury i Nauki ,upał wiecie jak doskwierał, postanowił się schłodzić w fontannie. Najpierw nogi, kiedy wyszedł stwierdził że zamoczy głowę ...potem że więcej ciała i tak się przechylił że nie zdążyłam zareagować (przecież robiłam fotki:)i wpadł cały do wody. Nie zostało nic innego jak tylko wycisnąć mokre spodenki i iść dalej, ale w tym skwarze nawet miało swoje dodatnie strony. W ZOO chłopcy polewali sobie głowy wodą żeby się schłodzić, tak dogrzewało. Za to ostatniego dnia dolało tak że nasz byle jaki namiot zaczął przeciekać:)

Tak więc Tomcia już mąż odwiózł do jego grupy do Nowej Karczmy, a ja odpoczywam po chodzonym weekendzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz